środa, 17 listopada 2010

Cyna, Cynk, Cynik.

 Powtarzając za Konradem Lewandowskim i jego książ "Bo kombinerki były brutalne": 

Nie ma większych drani od nawróconych na cynizm idealistów.


To przykre, ale prawdziwe.
 Dlaczego przykre?
  Bo jestem idealistą.
   Nadużywającym cynizmu.

A trudno słucha się trudnej prawdy o sobie.


 Nieraz chciałbym polecieć do Londynu, by w tym mieście móc udać się do Hyde Parku i wykrzyczeć, to co mnie wpienia. Ewentualnie zrobić w domu pokój totalnie wyciszony. Miejsce doskonałe do słuchania muzyki i wyrzygiwania się emocjonalnego.

 Nie, nie potrzebuję pomocy.



3 komentarze:

  1. Fajnie jest się wykrzyczeć nawet gdy nikt nie słyszy i się twoim krzykiem nie przejmuje .Lepsze to niż walnąć w kalendarz .Krzyk czasem bardzo boli krzyczącego , ale potem daje ulgę .Chce mi się wyć , ale wycie to nie to samo co krzyk . Wiec nie wiem czy to uspokaja .

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy to już koniec ???

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie. Niebawem pojawi się jakiś nowy wpis.

    OdpowiedzUsuń