Raz jedyny miałem w życiu jakiś plan.
Nie twierdzę, że porywający, ale był. Nie bez przyczyny użyłem takiego, a nie innego czasu, ponieważ na planie i to przepuszczonym przez niszczarkę się skończyło.
Nie żebym narzekał, ale taki jest fakt.
Wychowałem się na bajkach tego prawdziwego Disneya. Pod określeniem "prawdziwy Walt" kryją się dla mnie dzieła z XX wieku. Wiem, że to co teraz napiszę będzie zajeżdzało landrynkami i innymi słodkościami, ale raz jestem to sobie w stanie wybaczyć. W tychże filmach wszechobecnym hasłem było "kieruj się sercem - niech ono dyktuje Ci drogę".
No to jestem.
Nie słucham ludzi z dolarami w oczach.
Nie słucham obcych mi ludzi.
Nie słucham nawet siebie.
Może jestem naiwny.
Pewnie jestem naiwny.
Na pewno stałem się na powrót idealistą...
Słusznie?
Nie wiem. Ale przekonałem się, że świat potrzebuje idealistów. Jeśli nie ten wielki, to na pewno ten mój prywatny, choć on też nie jest tylko mój...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz