Stoję w miejscu, choć jadę.
Temu typowi jakiś rockman pluje
Intymnie palącym, ciętym brzmieniem
Wprost na kowadło małe, malutkie.
Równie niewielki młoteczek kowala
Uderza rytmicznie o ściany "na dwa";
I stąd te ruchy zakutej czaszki
I brzdęk niedopitej, szklanej flaszki.
Jego wygląd nie umknął oku tej pani, co syczy i sapie potwornie.
Astma? Gruźlica? Nerwica?
A może niesmak, bo młode moralnym nie jest od dawien dawna...
Pokoleń chyba już dziesięć.
A ja stoję w miejscu, choć jadę.
Znam chłopaka, co paradoksalnie trzyma się rurki i ma je na sobie.
Znam, to chyba złe słowo.
Każdy z nas zbyt dumny, by powiedzieć głupie "cześć"
I tym sposobem duma (nie-ma) pa.
Dotyka on bezwstydnie dziewczyny w sukience, o kruczoczarnych włosach.
Maca tu, tam, znów tu, a nawet tam!
I nikt nie reaguje.
Bo to wzrok jego był łapczywy, a łapy na rurce zostały.
Stoję w miejscu - złapałem gumę.
But klekotać będzie ponuro.
Grzebiąc w myślach widzę ich twarze
I wiem, że oceniam je - przyznaję.
Przyznaję się.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz